top of page

Hidden Things

Hidden Things, solo exhibition
BWA, Sandomierz, 2010
Ukryte, samodzielna wystawa
BWA Sandomierz, 2010

Ukryte / Hidden Things, BWA Sandomierz, Poland 2010

PL

PERFECT DEPRESSION – kobiecość w pracach Ewy Zwarycz.

Jaskrawe kolory, skrajne emocje, dwuznaczne sytuacje – obrazy Ewy Zwarycz są niezwykle intensywne. Kobiety uchwycone w kadrze bystrego spojrzenia wrocławskiej artystki przedstawiane są przez nią w kontekście konkretnych zdarzeń, wszechobecnych trendów i stereotypów. Mimo, że z obrazów wyraźnie przebija wrażliwość ich autorki – ciepło, życzliwość, empatia – ostro i bezwzględne obnażają one kobiece tajemnice, lęki i słabości. 

Wpływy estetyki reklam i kolorowych magazynów na twórczość Ewy Zwarycz jest bardzo widoczny. Autorka nie cytuje jednak wprost komercyjnej fotografii. Popkulturowe schematy ikonograficzne łączy z malarskim – słodkim w kolorach, lecz cierpkim w wymowie – postrzeganiem rzeczywistości. Najwcześniejsze, powstałe jeszcze na studiach prace opowiadają prawdopodobne historie młodych kobiet. Załączone komentarze („Słodycze tylko wącham”, „Dlaczego nie mogę schudnąć”, „Czasami Natalia potrzebuje trochę czułości”) z jednaj strony banalizują, z drugiej podkreślają dramatyczną wymowę prac. Bo chociaż artystka wyraźnie kpi z problemów bohaterek swoich obrazów, to jednak one same traktują je śmiertelnie poważnie. Mocne, soczyste, kolory, przełamane są bladością i cierpieniem rysującym się na twarzach modnie ubranych, wystylizowanych dziewczyn. Swoją edukację w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu Ewa Zwarycz zakończyła dyplomowym zestawem „Buy me”. Inspiracją tego cyklu były reklamy firm odzieżowych i bieliźniarskich, na których modelki w charakterystycznych pozach prezentują swoje nienaganne (czyt. starannie wyretuszowane w Photoshopie) ciała. Na obrazach Ewy pozy, kolory, ubrania i dodatki (do których autorka przykłada szczególną wagę) są takie, jak na plakatach reklamowych, ale ciała modelek na tle kolorowych draperii wydają się być zupełnie puste, pozbawione życia. Ich trupia bladość w połączeniu z przerażającymi, nieobecnymi spojrzeniami i rozmytymi makijażami tworzą obraz głębokiej depresji – bardzo namiętnej depresji. Młoda artystka daleka jest bowiem od prostej jednoznaczności. Kobiety w jej pracach są pociągające i intrygujące, ale wydają się też zmęczone i rozczarowane grą, w jakiej uczestniczą. W pracach z cyklu „Buy me” nie ma rozterek i dylematów charakterystycznych dla wcześniejszych przedstawień. Temperament, ruch, klubowy nastrój, który choć naznaczony dekadencją, miał w sobie dużo z młodzieńczej energii – zniknął. Krótkie scenki – migawki rzeczywistości zostały zastąpione starannie wystudiowanymi pozami. Bohaterki są niezaprzeczalne piękne, ale ich spojrzenie pozostało przeraźliwie puste. 

W najnowszych pracach autorka podjęła problem skomplikowanych relacji między kobietą, a mężczyzną. Jej szczególna fascynacja odmiennym postrzeganiem rzeczywistości znalazła wyraz w dyptykach, które przedstawiają jedną scenę z dwóch punktów widzenia. I tak namiętny pocałunek staje się aktem przemocy, łzy zmieniają się w beznamiętne spojrzenie, a spokojny wieczór kryje w sobie zdradę. Malarka, poprzez wyraźne zarysowanie kontekstu prezentowanych scen, stara się oddać złożoność natury kobiety, która raz jest bezwzględną modliszką i famme fatale, innym razem przestraszą, szukającą czułości dziewczynką. Tytuł ostatniej wystawy Ewy Zwarycz brzmiał „Zrób ze mną co zechcesz”, ale chociaż bohaterki płócien przestawione są w prowokujących pozach i sytuacjach, dzięki podwójnej perspektywie szybko okazuje się, że to one dominują wyraźnie zaznaczając obszary własnej przestrzeni w związkach.

***

Zafascynowanie ciałem i cielesnością przyjmuje w pracach Ewy Zwarycz ciekawą formę: stało się ono przezroczyste, ledwie zarysowane delikatnym konturem, ale przez to ostro wyłaniające się z intensywnego tła. Wyrażona w ten sposób idealność znowu przywołuje estetykę reklam i magazynów, w których nierzadko w retuszowym szaleństwie modelki pozbawiane są naturalnych właściwości (np. pępków). Jednoczenie uwydatnione zostaje to, że piękne i seksowne jest już nie tyle samo ciało, ile podkręcające je dodatki: drogie akcesoria, modne wzory, namiętne barwy nowych kolekcji znanych producentów. Jaskrawe kolory prac i nieobecne spojrzenia tak charakterystyczne dla obrazów Ewy Zwarycz, przywołują na myśl narkotyczny trans, w którym uczestniczą nie tylko bohaterki prac, ale i widzowie. Artystka dotyka w ten sposób fundamentalnego pytania o współczesną kategoria piękna, szczególnie w odniesieniu do kobiecego ciała, natury i emocji. W jednaj z prac („Kąpiel”) wydaje się ona wprost nawiązywać do filmu Sama Mendesa „American beauty” i jego moralno – estetycznej problematyki. 

Autorka zarzeka się, że jej twórczość nie ma krytycznego charakteru, stawia się raczej w roli obserwatora uczestniczącego w obrazowanej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której kobieta uwikłana jest w skomplikowane relacje z własną naturą i światem, specjaliści od marketingu ciężko pracują by piękność zawsze mogła być jeszcze piękniejsza (czyli w domyśle: obecnie jest niewystarczająco piękna), a najważniejsze pragnienia artykułowane są niczym reklamowy slogan: „buy me”, „zrób ze m¹ co zechcesz”.

Kwiatki, motylki, falbanki i fatałaszki, mocne makijaże, stylowe fryzury, nieskazitelne ciała – w ten sposób Ewa Zwarycz maluje współczesny, kobiecy danse macabre.

Magdalena Bańska (ur. 1982),

Kulturoznawca, od 2004 współpracuje z Galerii Sztuki w Legnicy.

bottom of page